Takie zamówienie zdarza się raz w życiu !
Pewne przemiłe Panie
z pewnego przemiłego przedszkola
poprosiły mnie o wykonanie sztandaru.
Samej nie chce mi się wierzyć, że wykonywałam go ponad miesiąc!
Wszystkie aplikacje wykonane zostały ręcznie,
maszyną jedynie wzmocniłam ciężkie frędzle.
Niby prosta sprawa , bo wszystko wykonane po dyktando,
mimo to kilka pierwszych prac wylądowało w koszu,
bo nie umiałam od razu dobrać odpowiednich tkanin.
Na jedna stronę miałam przenieść taki obrazek:
na drugą skrzaty:
Kiedy praca była gotowa, postanowiłam zrobić przedszkolakom niespodziankę
i uszyłam duże skrzaty (130 cm) identyczne jak te na sztandarze.
Powiem Wam, że było to nie lada wyzwanie.
Zawoziłam sztandar z duszą na ramieniu.
Na szczęście z tyłu w samochodzie miałam wesołe towarzystwo,
które szeptało do mnie:
- stara, nie pękaj, będzie w porzo!
I było :-))))
Panie przyjęły mnie tak miło, że aż się wzruszyłam.
Sztandar wisi w gablocie,
pilnują go moje skrzaty,
a ja pękam z dumy, że zostawiłam tam cząstkę siebie :-)))
Pozdrawiam Was cieplutko