niedziela, 30 czerwca 2013

Jarmark Rękodzieła i nowy rower :-)

W sobotę, po raz pierwszy w moim życiu, wybrałam się na Jarmark Rękodzieła.
Wystąpiłam oczywiście w charakterze widza.
Głównym powodem (a raczej powódką) mojego wyjazdu do Lubina
 była Ania z bloga Cottoni.
Czytałam w jej poście, że zamierza wystawić tam swoje prace,
a ja bardzo chciałam ją poznać.

Była.
Poznałam Ją po butach :-)

Ania okazała się cudowną dziewczyną. Ciepła, serdeczna, a do tego jaka ładna :-)
Taka nasza Merlin Monroe :-)
Oglądałam jej szyjątka, które w realu są jeszcze ładniejsze niż na fotkach,
gadałyśmy, gadałyśmy.... i gadałybyśmy dłużej, gdyby nie pewien fakt :-(

Ale o tym za chwilę.

Na jarmarku ze znanych mi osób spodziewałam się spotkać jedynie Anię.
Dlatego wyobraźcie sobie moje zdziwienie,
kiedy parę stoisk dalej spostrzegłam znajome mi lale i napis INNOMANIA.

Wiecie, jak to jest :-) 
 Jakby się za granicą spotkało rodaka :-)

Do tej pory Inno znałam  tylko z bloga, teraz mogłam ją przytulić,
wziąć w ręce jej piękne, duże lale, powzdychać nad frywolitkami...

Dzięki Niej poznałam też niezwykle kreatywną scraperkę Ewelinę.
O Matko, jakie Ona miała albumy! A jakie karteczki!   

Ach, czułam się jak ryba w wodzie!
Mogłabym tak godzinami stać, oglądać, zachwycać się każdym drobiazgiem,
gdyby nie pewien fakt...

Otóż....

Popełniłam ogromny, niewybaczalny błąd.
Na jarmark pojechałam z mężem.
Z MĘŻEM !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

I kiedy pląsałam od stoiska do stoiska,
kiedy wydawałam z siebie achy i ochy,
kiedy pożerałam wzrokiem cudowności,
co chwilę słyszałam:
 Elżbieto, może już wystarczy.
Elżbieto, chyba dosyć.
Elżbieto, psa trzeba wyprowadzić.
Elżbieto...

Boże !!!!!!!!!!!!!

Nigdy więcej na taki jarmark żadnych mężów !!!

Kiedy wracałam do domu byłam nieusatysfakcjonowana, niezaspokojona,
bo  po prostu było mało!

Może jeszcze będzie okazja.
Ale następnym razem będę SAMA !!!!!!!

Aaaa!!!   Poznałam jeszcze od niedawna blogującą Danusię.
Ma w Lubinie swój zakład krawiecki.
Zaprowadziła mnie do swojej pracowni
i poczęstowała resztkami tkanin :-))))

A skoro już tu jestem,
pochwalę się Wam prezentem od męża:



Elegancki rowerek dla starszej 53-letniej pani :-)
(nie mylić z: starszy rowerek dla eleganckiej pani :-)



W zestawie był czarny, metalowy koszyczek.
Poprosiłam o zamianę na wiklinowy,
pomalowałam, obszyłam i jest :-)


Piesek - broszka, którą dostałam od Ani na pamiątkę,
pojeździ teraz ze mną, bo mi pasuje :-)



Kiedy niosłam ten koszyczek, przypomniał mi się kawał :-)

Napalony facet zatrzymuje Czerwonego Kapturka i mówi:

- Jak cię teraz złapię, jak cię chwycę,
to cię pocałuję tam,
gdzie jeszcze nikt nigdy w życiu cię nie pocałował!
A Czerwony Kapturek na to:
- Chyba ku... w koszyczek!


Pozdrawiam Was serdecznie!
U nas znowu zimno.... brrr....

piątek, 28 czerwca 2013

Oszukałam..


Kolega - tirowiec poprosił mnie,
bym uszyła mu do kabiny policjanta i krokodyla z inspekcji drogowej.
Z policjantem poradziłam sobie dość szybko;




co do krokodyla...
.................
przyglądałam się jego budowie, myślałam...
w końcu zamówiłam przez neta oryginał :-)


Przecież nieważne kto je uszył.
Grunt, by spełniły swoje zadanie.

Mają wywołać uśmiech, skruszyć serca panów mundurowych,
ewentualnie spowodować,
 by zastygła w bezruchu ręka wypisująca mandat...
Wszystko po to, by Lesiowi jeździło się lepiej.

Szerokiej drogi, Przyjacielu!
 

............................................................................


P.S.

Cheniu, Hannah...
nie wiecie czemu krokodyl, więc ten dopisek jest dla Was....

Otóż...

Budzący postrach wśród kierowców inspektorzy ITD
(Inspekcja Transportu Drogowego)
nazywani są potocznie krokodylkami (chyba z racji zielonych mundurów).
Od kilku lat krokodyl jest maskotką  kontrolerów.
 Czasem organizowane są na drogach akcje -
-kierowcy najlepszych autokarów i tirów, w których nie zostały stwierdzone żadne naruszenia,
otrzymują w nagrodę tę właśnie maskotkę.

Albo można ją sobie samemu kupić.
Albo uszyć :-)

 Przyznaję - do Lesiowego zamówienia też nie wiedziałam :-)


zdjecia z sieci:




środa, 26 czerwca 2013

Nieproszony gość

Przyszła do nas, nie wiem skąd.
Nieproszona, wręcz niechciana.
Nie licząc się z nikim, sama wybrała sobie miejsce przy tarasie,
burząc całą moją koncepcję.


Wprowadziła chaos i niesnaski.
Dwa lata walczyłam z mężem, żądając jej usunięcia.
Mąż zagroził, że jak ją wykopię, to nigdy więcej nie pojedzie na działkę.
Uległam. Przecież sama kosić nie będę :-)
Więc ona sobie rosła, za nic mając mą nieprzychylność.



Dziś ma 7 lat i 7 metrów wysokości. 

Stworzyła przecudną ażurową ścianę,
zasłaniając nas przed oczami działkowiczów,
zapewniając intymność.





Moja brzoza.
Moja duma.
Kocham ją :-)


A to moja Julka.
Kto zgadnie gdzie przód, a gdzie tył... ?
(leży na plecach ;-)



 Pozdrawiam, znowu deszczowo :-(

sobota, 22 czerwca 2013

Trudny temat

To było naprawdę niełatwe zadanie.
Myślałam, że polegnę.


Zdobycie ażurowej dzianinki w kolorze pudrowego różu graniczyło z cudem.
Jeans w kropki? - przecież takiego nie ma!
A trampki miałam tylko kolorowe...

Szukałam jak szalona, ale każdy wypad do miasta kończył się fiaskiem.
Zaczęłam tracić nadzieję, że wykonam ten projekt. 

Kiedy niespodziewanie wpadła mi w ręce upragniona tkanina,
a w czwartej z kolei pasmanterii pani dobrała idealne guziczki -
- złapałam wiatr w żagle.

Spodnie uszyłam z niebieskiego jeansu, powycierałam i namalowałam kropki.
Czerwone trampki po pięciokrotnym malowaniu lśniły bielą.

Pozostało tylko zamówić w butiku elegancką torbę,
podpisać umowę na telefon komórkowy -
- i Anioł mógł polecieć do wkraczającej w dorosłe życie solenizantki :-)

Mam nadzieję, że na swych skrzydłach zaniósł odrobinę radości.








Pozdrawiam Was cieplutko !!!!!!!!!!!

wtorek, 18 czerwca 2013

Podpatrzone

Znów coś podpatrzyłam :-)

Ach, te blogi ... :-)

Istne kopalnie pomysłów,  źródła inspiracji...
Wiem, wiem, powinnam wymyślić coś sama, 
ale po co, jak na tacy podane takie cuda...

Tak było z płotkiem, który ujrzałam na blogu Ewy :-)
Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia :-)
Teraz podobny mam u siebie.
Dzięki, Ewcia! :-)



Jak już jestem na działce, to pokażę Wam,
 jaki wózio udało mi się kupić w Jysku.
Dość duży, solidnie zrobiony, za pół ceny :-)


I drugie odgapienie...

Kiedy na targu ujrzałam tę starą  ramę,
przypomniał mi się "obraz",
 którym zachwycałam się kiedyś w Miss Gracies house .

A więc ramę pod pachę, szybciutko do maszyny
i obraz "uszyty" :-)


Ale może tylko mi się podoba... ?

Muszę tylko postarzyć moje szyjątka, jest trochę za świeży, 
choć koronki i hafty są naprawdę bardzo stare i pożółkłe.

Pogoda cudowna, kończę powoli zamówienia 
i mam ochotę na "nicnierobienie".

Może wreszcie znajdę chwilę na to,
 by poleżeć na hamaku i nacieszyć się "Wędrowniczką", 
która jakiś czas temu do mnie dotarła.



Przysłała mi ją kochana Roza :-)
Dzięki Ci :-)

Większość z Was już doskonale zna tę książkę,
ja jeszcze nie miałam czasu do niej zerknąć :-(

Pozdrawiam Was serdecznie i do napisania !!!!!!!!


sobota, 15 czerwca 2013

Górnik

Mój mąż wybiera się na imprezę.
Jego przyjaciel - górnik - odchodzi na emeryturę.
Impreza tylko w męskim gronie - oj, czarno to widzę :-)

Prezent przygotowałam, mam nadzieję, że chłopcy będą się dobrze bawić.





Życzę cudownego weekendu !!!!!!!!

środa, 12 czerwca 2013

Personalizowany Anioł



Chcecie wiedzieć kim jest ta dziewczyna?


Śliczna blondyneczka. 
Przesympatyczna nastolatka.


Ma na imię Dorotka.
 Jej pasją jest fotografia.
Dziś kończy 18 lat :-)
Życzę Jej, by ten cudny uśmiech nigdy nie schodził z Jej twarzy.
Niech Anioł pilnie strzeże jej szczęścia :-)





Mamą uroczej Solenizantki jest nasza blogowa koleżanka Becia,
która zamówiła u mnie ten drobiazg...

Mam cichą nadzieję, że nie zawiodłam...


Przesyłam całusy !!!

piątek, 7 czerwca 2013

Amelka



Urodziła się Amelka. 

Dzięki niej miałam okazję uszyć mojego ulubionego Aniołka :-)

Ja je po prostu kocham, uwielbiam!





Mama Amelki pragnęła, by od pierwszych dni życia jej córcia miała swoją przytulankę.
I na nią właśnie wybrała tego Anioła...

Ale przecież ta lala nie nadaje się do tulenia :-(

Zaproponowałam, by lepiej wisiała nad łóżeczkiem i czuwała nad Amelką,
a do tarmoszenia przygotowałam jej króliczka,
z nim może robić co chce :-)





 Tę przytulankę też może gryźć, skubać i ślinić :-)

 

 Niestety ja już hafciarki nie mam :-(((
Nie można jej naprawić, nad czym ubolewam potwornie :-((((

Napis na przytulankę wyhaftowałam w firmie.


                                                                         To byłoby na tyle...

Życzę Wam udanego weekendu !!!!!

Idę wypychać ciałko :-)