Jutro jadę do Krakowa. Boję się tego wyjazdu.
Zawsze jeździłam do Mamusi...
Teraz po raz pierwszy nie jadę do NIEJ, tylko na JEJ...
Myślałam, że czas powoli zagoi rany, ale ja tęsknię coraz bardziej.
Myślałam, że czas powoli zagoi rany, ale ja tęsknię coraz bardziej.
Po prostu chce mi się do NIEJ...
Moja Mamusia nie pisała listów, więc nawet nie mogę przytulić do serca JEJ słów.
Była "nowoczesna'. Komóra, skype...
Jedynie jak wyciągam teczkę z przepisami, to wypadają z niej kartki zapisane przez NIĄ.
Kiedyś nie zwracałam na nie uwagi. Interesował mnie tylko przepis.
Teraz patrzę na nie i widzę JĄ...
Jak siedzi z długopisem w ręku i pisze.
Nie, nie pisze - kaligrafuje! Jaki ONA miała piękny charakter pisma...
Nienawidziła, jak ktoś gryzmolił. Uważała to za niedbalstwo.
I nienawidziła, jak ktoś mówił "wyłanczam" :-)
Jezu, wszędzie Ją widzę! W markecie, na targu, na ulicy....
Czyjś ruch, czyjeś spojrzenie, kurtka, zmarszczka, głos...
Kiedyś była tylko w Krakowie, a teraz jest wszędzie !
Chyba miała rację Maryś, kiedy mi napisała, że Ona po prostu chce mi dotrzymać kroku...
Chyba miała rację Maryś, kiedy mi napisała, że Ona po prostu chce mi dotrzymać kroku...
No nic, Mamuś. Jadę do Ciebie..
Tzn... na Twój....
Tzn... na Twój....